sobota, 1 lutego 2014

Nico Robin x Baby 5

Nadawanie znaczenia

Jak wszyscy z otoczenia Donquixote Doflamingo, Baby 5 była nieprzeciętną osobą. Można powiedzieć, że jej nieprzeciętność nie wyróżniała się zbytnio wśród dziwacznych Piratów Doflamingo.

Była kobietą-bronią, zjadła diabelski owoc Buki Buki no Mi i potrafiła polimorfować się w przeróżne typy mieczy czy spluw. A jej obrotowy przyjaciel, mimo że dość słaby, w czasie akcji dodawał jej technikom szybkości i siły. Ona była ostrzem, a on tym, co je napędza.

Doskonale dopełniała się ze swoim przygłupim partnerem – idealnie potrafiła zgrać swoje umiejętności z jego umiejętnościami. Dlatego właśnie zostali wspólnikami i wyruszali razem na większość misji.

Miała inne podejście do życia niż większość ludzi. Uważała, że należy pomagać innym. Kiedyś nadejdzie czas, gdy samemu znajdzie się w potrzasku. A wtedy ci, którzy utworzyli z nią więź i zaciągnęli u niej dług, przyjdą z pomocą.

Nigdy nie przestawała wierzyć w słuszność swych poglądów, mimo że nieraz się na nich zawiodła.

Właśnie teraz, tego dnia, jej zaufanie w ludzi znowu nie zdało egzaminu. Liczyła na zwycięstwo. Myślała, że ona i Buffalo są niepokonani. Wierzyła. A rzeczywistość brutalnie pokazała, ile warta jest jej wiara.

Chcieli zabrać Ceasara i wrócić na Dressrosę.

Ogromny mechaniczny robot stanął im na drodze.

Robot nie znający ich zamiarów, rozpoczął walkę.

Byli pewni swej wygranej.

Tym boleśniejsza była porażka.

Robot bez szwanku przyjął cios pod którego siłą uginali się Pacyfiści. W tym momencie Buffalo i Baby 5 zrozumieli, że nie zwyciężą tej walki.

Skutkiem ich arogancji była obecna sytuacja: siedzieli związani, obici i marzli wśród nieprzestającego padać śniegu.

Baby 5 otworzyła oczy słysząc wrzawę. Ledwie kilkanaście metrów od nich zaczynała rozkręcać się zabawa. Słomiani Piraci, G-5, karykaturalnie duże dzieci. Wszyscy zapomnieli o niedawnym cierpieniu i cieszyli się swoim towarzystwem. Baby 5 wsłuchała się w ich głosy. Były dziwnie uspokajające, koiły jej ból.

– Ach, więc to oni! – usłyszała całkiem blisko. Rozkojarzona zamrugała powiekami.

Do niej i Buffalo zbliżała się grupka piratów. Na przedzie maszerował młodzieniec na oko 18-19 letni o cienkich, czarnych włosach i chłopięcej, szczupłej posturze. Na głowie nosił słomiany kapelusz. Baby 5 poznała w nim kapitana Słomkowych Kapeluszy – Monkey D. Luffiego. Nastoletni dowódca przeglądał się jej z nieukrywaną ciekawością.

Szybko jednak zapomniała o nim. Jej uwagę zwróciła inna persona.

– A jednak to prawda – westchnęła. – Zdradziłeś nas, Law.

Milczący młody mężczyzna zwrócił ku niej spokojne spojrzenie. Jego towarzysze popatrzyli na niego z niepokojem.

– Trafu, to twoi przyjaciele? – zwrócił się do niego energiczny kapitan Słomianych. Trafalgar Law powoli pokręcił głową.

– Wrogowie.

Baby 5 zmrużyła oczy i odwróciła wzrok. Nie miała ochoty patrzeć na zdrajcę.

Po chwili piraci rozeszli się, wrócili do zabawy. Bardzo wyraźnie słyszała dźwięki popijawy, wrzawę i dudnienie ziemi w rytm tańczących ludzi.

Tym większe było jej zdziwienie, gdy po kilkudziesięciu minutach otworzyła oczy i zauważyła, że samotna kobieta siedzi tuż obok niej, popija sake i patrzy się z lekkim uśmiechem na balujących ludzi. Baby 5 przyjrzała się jej bliżej. I poznała, z kim ma do czynienia.

Warta osiemdziesiąt milionów berry Nico Robin. Dziecko Demonów, które jako jedyne przeżyło katastrofę na Oharze. Była poszukiwana na całym świecie. Już w wieku ośmiu lat wysłano za nią list gończy. Znała sekrety, na których upowszechnienie Światowy Rząd nie mógł pozwolić.

Jednak na żywo Nico Robin była piękną, dojrzałą kobietą, ogarniętą dziwnym spokojem. I wyglądającą na szczęśliwą mimo swej spowitej cierpieniem przeszłości.

Baby 5 często przeglądała listy gończe i z upodobaniem wyobrażała sobie potężnych piratów pływających po nieznanych jej morzach. Jednak nigdy głębiej nie zastanawiała się nad ich historią i losem. Wiedziała, że byli naznaczeni cierpieniem. Dlatego wolała jedynie patrzeć na zdjęcia, czytać przydomki i przyglądać się zaciętym, wojowniczym wyrazom ich twarzy.

Nico Robin skierowała na nią swe niesamowicie jasne oczy. Jej wzrok był przenikliwy i uważny. Baby 5 niemal się zarumieniła pod jego wpływem.

– Jesteś jedną ze Słomianych? – zapytała ją.

Nico Robin nie spuszczała z niej wzroku. Po chwili odpowiedziała.

– Owszem.

– Dlaczego nie świętujesz wraz z innymi? W końcu jest się z czego cieszyć.

– Tak? Z czego powinnam się cieszyć?

Nico Robin wciąż patrzyła na nią głębią swych oczu. Baby 5 zastanowiła się. I swobodnie odpowiedziała Słomianej piratce.

– Pokonaliście Ceasara i Vergo. Oraz mnie wraz z Buffalo. Przejęliście kontrolę nad SADem. Co prawda nadepnęliście na odcisk nie tym ludziom co trzeba... Ale zyskaliście niezłe karty przetargowe. Nie to było waszym celem?

Robin uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła wzrok od uwięzionej, zwracając swoją uwagę ku bawiącym się tłumom. Milczała chwilę, a w jej oczach migotał błędny ognik. Baby 5 nie mogła oderwać od niej wzroku.

– Nie, nie to.

Baby 5 gryzła niespokojna cisza, która właśnie zapadła. Jednak nie nalegała na odpowiedź.

– Patrzę tak na nich... – odezwała się po chwili Robin tak, jakby tamte pytania nie zostały zadane – To pocieszające, przeżywać z nimi przygody. Nigdy się nie martwię, bo cokolwiek by się nie działo ważne, że oni są obok. Kiedyś się bałam wszystkiego i wszystkich. Byłam ścigana przez lata swego istnienia. Jednak teraz nie ma znaczenia, co stanie nam na drodze. Twój kapitan, Doflamingo... Zostanie pokonany.

Nico Robin nie patrzy jej w oczy. Spogląda na tańczących ludzi. Śledzi lejące się potokami sake. Baby 5 wie, czuje, że Słomiana piratka ma na oku każdego z wartościowych dla niej ludzi.

Nico Robin nie jest z tych osób, które mówią pocieszające słowa. W ogóle nie jest z tych osób, które mówią. Ona po prostu jest. Stoi tuż obok, patrzy się swoimi jasnymi, ogromnymi oczami okalanymi krótkimi, gęstymi rzęsami. Ona cała składa się na głęboki błękit, który istnieje wiecznie i wiecznie pozostaje niezmienny.

To uspokaja, taka stałość. Świadomość, że te oczy są niezmienne i że ich właścicielka stoi u twego boku. Masz wtedy wrażenie, że nigdy nie odejdzie, że nigdy się nie zmieni. I zawsze będzie z tobą.

Baby 5 zdziwiła się, słysząc treść własnych myśli. Zdziwiła się również, odkrywając dziwne pragnienie, które kryło się gdzieś w tylnych częściach umysłu.

Niezwyczajna była ta czarnowłosa kobieta, Słomiana piratka o pełnych kształtach i tajemniczym uśmiechu. Aura, która ją otaczała. Miało się ochotę ściszyć ton, uspokoić emocje, zamknąć oczy i rozkoszować się spokojem wypełniającym niebieskooką Słomianą.

Baby 5 nigdy nie angażowała się w życie innych. Oni prosili ją o przysługi, a ona je spełniała. Myślała, że to sprawi iż zyska przyjaciół.

Patrząc na Nico Robin, nie mogła pozbyć się wrażenia, że nie na tym polega prawdziwa przyjaźń.

Jednak szybko oddaliła od siebie te myśli. Były bardzo niewygodne, szczególnie w tej chwili. Była więźniem, a więzień powinien prezentować nieugiętą wolę. A nie poddawać w zwątpienie dotychczasowe poglądy, po ledwie półgodzinnej rozmowie z oprawcą.

Baby 5 odwróciła wzrok. I wtedy właśnie Nico Robin wstała. Miała inny wyraz twarzy niż wcześniej.

Podeszła do niej powoli, z wdziękiem. Jakby płynęła w powietrzu, opływana zwiewną, długą spódnicą. Zatrzymała się pół metra od niej, schyliła się i spojrzała jej w oczy. Baby 5 drgnęła. Usta Nico Robin były lekko rozchylone, kobieta oddychała przez nie płytko. A z jej oczu biło ogromne, niepowstrzymywane pożądanie, będące głodem żebraka, wolnością niewolnika. Baby 5 chciała się cofnąć, jednak nie miała jak. Liny zaciśnięte na jej ciele nieprzyjemnie ocierały skórę.

Robin zamknęła oczy. Oddychała, oddychała niespokojnym, głębokim oddechem, upajała się sytuacją. Smakowała rosnące przerażenie i niedowierzanie uwięzionej, młodej kobiety.

– Co się stało? – zapytała ostrożnie Baby 5.

Robin zmarszczyła mocno brwi i wciągnęła więcej powietrza do płuc. Powoli uniosła dłoń, kierując się instynktem. Jej palce musnęły kark skrępowanej kobiety. W następnej sekundzie wbiła paznokcie w skórę na plecach „partnerki”. Baby 5 krzyknęła, bardziej z zaskoczenia niż z bólu.

Dopiero teraz Nico Robin uchyliła swe oczy i popatrzyła wprost na uwięzioną.

– Nie odzywaj się – powiedziała, a w jej głosie nie było wcześniejszej miękkości. Brzmiała w nim zapowiedź kar, które mogą spotkać młodszą kobietę w razie nieposłuszeństwa. Baby 5 przełknęła ślinę. Nie rozumiała, dlaczego w Słomianej nastąpiła tak gwałtowna zmiana.
Nico Robin zgarnęła jej długie, falujące włosy na krwawiące ramię. Każdemu jej ruchowi towarzyszyło głębokie wdychanie powietrza.

Baby 5 nie mogła robić nic prócz patrzenia. Patrzyła więc, jak Robin powoli zbliża się do jej włosów zabarwionych krwią. Patrzyła, jak wysuwa język i smakuje nim metaliczny posmak. Niemal od razu się cofa. Jej twarz lekko się rozluźnia. Ciemne włosy opadają na blade policzki, jej ciało jest wygięte w pozycji prężącego się kota. Porusza lekko biodrami, jakby z niecierpliwością.

Baby 5 wie, że to dopiero gra wstępna. Czuje, że niedługo się skończy i Robin przestanie być powolna. Jej ruchy nabiorą gwałtowności, która w tej chwili wciąż w niej wzrasta. Czuć to było w jej rozgrzanym, elektryzującym ciele. Słomiana piratka wybierała ze swej partnerki to, czym chciała się nasycić. Nie dawała jej uczynić żadnego ruchu. Sama brała to, co pożądane.

Uwięzionej wydawało się, że Słomiana pragnęła by Baby 5 patrzyła i nie odwracała wzroku ani na chwilę. By była świadkiem i obserwatorem. By była świadoma, jak wiele przeżywa jej oprawczyni za pomocą dotyku, węchu i smaku. By zrozumiała jak mało znacząca jest jej własna przyjemność wobec rozkoszy, którą przeżywała Robin.

Baby 5 nie myliła się również w jeszcze jednej kwestii. Oczy Nico Robin zawsze pozostają niezmienne. Jednak to, co się w nich kryje, pozostaje nieodkryte i nieznane.

Baby 5 wyobrażała sobie niebieskie, spokojne oczy, jednocześnie nie odrywając wzroku od zębów Robin rozrywających jej ubranie i zagryzających skórę. Widziała jasność oczu Słomianej bardzo dokładnie i szczegółowo. Jednak nie potrafiła zrozumieć. Myślała, że odgadła co się w nich kryje.

Myślała...

I nie myślała, gdy omal nie przegryzła sobie języka, czując intensywne pieszczoty przy dolnych częściach podbrzusza. Nagle była w stanie tylko patrzeć na mały nos i usta tonące między jej udami. Na czarne, proste włosy rozrzucone po ciele. Na krótkie rzęsy, zamknięte powieki i poruszającą się linię szczęki.

Z jej ust wyrwał się jęk. Moment później została zakneblowana dłonią. Zdziwiła się. Skąd tutaj jeszcze jedna ręka?

Nico Robin odsunęła twarz, rozluźniła mięśnie i zaprzestała ruchów. Baby 5 zorientowała się, że Słomiana wdycha jej zapach. Miała ochotę zakryć się dłońmi, odsunąć od siebie tę zawstydzającą kobietę. Było to zarówno krępujące jak i intymne odczucie.

Wtem Robin poczęła się powoli ruszać, wić się nad swą ofiarą, obdarowując ją dotykiem coraz bardziej nachalnym, coraz pełniejszym, intensywniejszym. Przechodziła wyżej, napierała ciałem na jej ciało, zagryzała skórę na brzuchu, piersiach (ku wtórowi tłumionych syknięć uwięzionej) i szyi. Wsunęła w nią dwa palce, jednocześnie zasysając miękką skórę karku. Baby 5 wygięła się w łuk, napinając więzy na ciele. Pragnęła więcej.

Nico Robin najwyraźniej również znudziła się podchodami. Poruszała palcami coraz szybciej, wgryzała się w szyję partnerki, jej ciało drżało z przyjemności. Wpijała się w skrzepniętą ranę na barku, spijając świeżą krew. Kolejną dłoń zaciskała na łuku biodrowym uległej, powstrzymując ją przed upadkiem.

Baby 5 nie dotrzymywała jej kroku. Słomiana narzucała jej niesamowite tempo; pchnięcia zlewały się w drgania, zęby bezosobowo podgryzały wszystko co miały w zasięgu, gorąco tarcia było nie do wytrzymania.

Baby 5 zamknęła oczy, odchyliła głowę. Była niesamowicie zmęczona; chciała przestać, jednocześnie niemo prosiła Robin, by ta dała jej skończyć. Skupiła się na swoim ciele i na tym, jak oddziaływało na nie ciało napierającej kobiety. Uniosła się i rozchyliła nogi, chciała poczuć wszystko jeszcze mocniej, intensywniej. Słomiana nie dawała jej chwili wytchnienia, była gorącem na jej ciele, gorącem poruszającym się głęboko w niej.

Baby 5 poczuła, jak zaciskają się jej mięśnie, jak po nogach spływa ciepły płyn.

Nico Robin jęknęła.

Obie opadły na zimne podłoże, splecione w dziwnym uścisku. Ni to przyjaciele, ni to partnerki. Słomiana nie zmieniła pozycji, pozwoliła im leżeć w niewygodzie, ale bliskości.

Śnieg już nie padał. Wokół trwała cisza, którą mąciły dalekie odgłosy cichnącej zabawy. Było ciemno. Nikogo nie było w pobliżu. Piratka Jokera westchnęła.

– Dotychczas tylko dawałam się wykorzystać, a nie dawałam nic od siebie. Myślałam, że to wystarczy. Dziękuję ci, Nico Robin. Myślę, że trochę zrozumiałam...

Czarnowłosa piratka uniosła się. Skrzyżowała dłonie na piersi. Pod jej partnerką pojawiło się tuzin dłoni, które uniosły ją, ustawiły w pionie i związały kostki. Baby 5 nie widziała oczu Robin – były owionięte mrokiem.

Nico Robin odeszła w mrok bez słowa. Nie potrzebowała mówić. Wystarczyło, że była. Wciąż niezmienna i stała. Zawsze u twego boku.

– Szkoda, że nie u mojego boku... – mruknęła smutno Baby 5.

Wpatrzyła się w niebo i wczuła w zimno, które zaczęło ogarniać jej stygnące ciało. Chciała, by przyszedł do niej ktoś ze Słomianych. Chciała poznać ich i zobaczyć, kim były osoby, które pokochała kobieta będąca Dzieckiem Demonów i ostatnią wierzycielką tajemnicy Ohary.

Chciała, by przyszedł do niej ktoś ze Słomianych...

Zatrzęsła się.

– Nico Robin, zapomniałaś mnie ubrać, do cholery – przeklęła w ciemność.

Usłyszała cichy śmiech koło jej ucha. Przestraszona, gwałtownie odwróciła głowę. Ze statku o który była oparta zwieszał się ciemnowłosy młodzieniec. Szeroko się do niej uśmiechał.

– Nie obawiaj się. Zaraz przetransportuję ciebie i twojego nieprzytomnego przyjaciela na pokład Sunny – powiedział chłopak, w którym rozpoznała kapitana Słomianych.

Okrył ją kocem i przytulił do piersi. Baby 5 spojrzała na niego zdziwiona. Z bliska jego uśmiech wydawał się być jeszcze szerszy. Zajmował całą twarz, łącznie z oczami.

– Robin taka jest – Luffy wziął rozmach i wystrzelił gumowym ramieniem w stronę masztu. – Daleko ci do zrozumienia jej, ale uspokoję cię. Pilnujemy jej. Ja i reszta. Nigdy nie pozwolimy, by kiedykolwiek była sama.

x X x
end.
Nikano 08.2013
characters by Tite Kubo

1 komentarz:

  1. "Gramatyczny nazista" jak zawsze odnalazł błędy i możliwe korekcje, ale no dobrze. Na razie pójdzie spać.

    Odkrywcze opowiadanko, które ma strasznie rozrzucone akapity, ale może o to chodziło. Interesujące, bo w ogóle, przyznaję się bez bicia, że tej "chińskiej bajki" nie znam. Kolejny moloch, którego nie mam zamiaru obejrzeć, bo jest, według mnie, zbytnio rozwalający umysłowo.
    Jednak opowiadanko było przyjemne. Ciekawie się zapowiadało i ładnie się zakończyło zostawiając niedosyt. To dobrze, bo zawsze wtedy się chce więcej.
    Nie będę się rozpisywał nad tematyką ("chińskie bajeki") i kompozycją, bo to chyba nie o to chodzi.

    Powiedzenia.
    Czekam na dalszą fabułę.

    OdpowiedzUsuń

Komentować każdy może, ale i od każdego wymagana jest kultura. Krytyka tak, wulgarność i chamstwo - tam są drzwi.