Gajeel wrócił po kilku godzinach, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Grota była przewietrzona, wysprzątana, wypalone świece zostały wymienione i nawet jego posłanie zostało posłane. Ten nie zwrócił na to uwagi, tylko od razu stanął przed Levy. Zauważyła, że był mocno spocony, jakby przez ten cały czas non stop biegł pod górę.
– Bierz czyste ubrania, ręczniki i lekkie buty. Idziemy się wykąpać.
– C-co? – wydusiła z siebie Levy – A co z treningiem? – palnęła, nie wiedząc co odpowiedzieć.
Ciemnowłosy uśmiechnął się złośliwie.
– Cieszę się, że ci tak spieszno do ćwiczeń. W takim razie całą trasę pokonamy biegiem. Bądź gotowa za dwie minuty.
Dziewczyna otworzyła usta, by wyrazić sprzeciw, ale on obrócił się i podszedł do swojego posłania. Wiedziała, że nie żartuje, więc czym prędzej odszukała ręczniki i płyny do kąpieli. I właśnie wtedy dotarł do niej istotny fakt. Była ubrana w sukienkę.
– Gajeel – odezwała się nieśmiało – musisz wyjść na chwilę. I ani waż się podglądać!
Mężczyzna przestał wpychać rzeczy do plecaka i spojrzał na nią. Powoli zlustrował jej ubranie uważnym spojrzeniem, a ona miała ochotę jednocześnie zakryć się rękoma i przywalić mu w twarz, by przestał się wpatrywać.
– Pospiesz się. Będę czekał na zewnątrz.
Zdziwiła się. Spodziewała się problemów. Spodziewała się, że powie, że takie rzeczy jak przebieranie się przy sobie kobiet i mężczyzn są na porządku dziennym w gildii. Ale nie, on po prostu wyszedł.
Skarciła się za te rozmyślania. Przecież on na nią tam czekał! Rzuciła się w stronę torby podróżnej i szybko przebrała się w wygodne spodnie i luźną koszulkę. Dorzuciła swoje rzeczy do plecaka i wyszła na dwór. Gajeel rozciągał ramiona i patrzył na różowoczerwoną poświatę, która zza pagórków oświetlała dolinę
Stanęła koło niego i podała mu plecak.
– Możemy ruszać – powiedziała.
On oderwał wzrok od szczytów i spojrzał na nią. Jego oczy były pełne tęsknoty. Widząc to, Levy chwiejnie cofnęła się o krok. Przez tę tęsknotę przebijał się ból.
Smoczy Zabójca przerwał kontakt wzrokowy, zarzucił sobie bagaż na plecy i ruszył biegiem nie odwracając się.
Drobna dziewczyna truchtała, trzymając się za nim w niewielkiej odległości. Czuła, że ta wycieczka nie jest tylko po to, by trenować jej ducha.
Zauważyła, że odkąd wyjechali zaczęła inaczej postrzegać Gajeela i myślała o nim więcej niż kiedykolwiek. Właściwie zajmował całe jej myśli. Czuła, że za jego bezpośrednią i zawsze spiętą do ataku postawą kryją się tajemnice, których świat nie zna. A ona bardzo pragnęła, by to właśnie jej zrzucił na plecy część ciężaru, który nosi.
x X x
Przez całą drogę przejmowała się możliwościami tajemnic i problemów Gajeela jednak w chwili gdy zobaczyła gorące źródła natychmiast przestały one zajmować jej umysł. Wyobraziła sobie jak całe zmęczenie chorobą i biegiem oraz wszelakie troski opuszczają ją w chwili gdy jej ciało zanurzy się w odprężającej wodzie.
Bujanie w obłokach przerwał jej Gajeel, który bez ceregieli zaczął zdejmować ubrania.
– Chyba nie zamierzasz zdjąć wszystkiego? – pisnęła, skrępowana widokiem jego nagiego torsu. Ten posłał jej zdziwione spojrzenie.
– Jak sobie wyobrażasz mycie w ubraniach? – odpowiedział pytaniem i skończył mocować się z guzikami u spodni. Levy pisnęła ponownie i natychmiast odwróciła się od niego przyciskając dłonie do policzków. Po chwili usłyszała głośny plusk i dopiero wtedy ośmieliła się spojrzeć. Wyraźnie odprężony ciemnowłosy leniwie wyciągnął się w wodzie i podłożył dłonie pod głowę.
– Gajeel! – krzyknęła do niego. – Masz nie otwierać oczu póki ci nie pozwolę!
Najwyraźniej nawet nie chciało mu się odpowiedzieć, bo tylko wydał z siebie gardłowy charkot i nie poruszył się nawet o cal. Levy odczekała chwilę, a potem rozebrała się do bielizny nie spuszczając z niego wzroku. Zastosował się do jej prośby, chociaż sądziła, że było to bardziej z lenistwa niż z sympatii do niej.
Na szczęście naturalne gorące źródła do których zawędrowali były podzielone na kilka pomniejszych zbiorników, więc nie musiała ryzykować kąpieli z nagim mężczyzną. Wzięła ręcznik i olejki, położyła je na skale, a sama zanurzyła się w gorącej wodzie. Odetchnęła z ulgą gdy poczuła natychmiastowe rozluźnienie mięśni. Przymknęła oczy.
– Już możesz patrzeć – przypomniało jej się po chwili. I niemal podskoczyła, gdy tuż za nią rozległ się rozbawiony głos.
– Domyśliłem się po plusku.
Dziewczyna natychmiast obróciła się i zobaczyła, że Gajeel relaksuje się tuż za nią. Ich zbiorniki nie były połączone – dzielił ich wał z litej skały. Uspokoiła się nieco, chociaż irytowało ją, że był tak blisko. Mimo to nie mógł do niej przejść inaczej jak lądem. Mogła umyć się w spokoju.
– Chcesz olejki do kąpieli? – zapytała się i sięgnęła do kosmetyczki. Ciemnowłosy skinął głową i przyjął kilka płynów.
– Dzięki – mruknął i od razu odkorkował kilka z nich. Z rozbawieniem przyglądała się jak wącha jeden po drugim.
– Pachną babsko – prychnął po chwili, ale wylał pół jednej buteleczki na dłoń i wstał. Levy wydała z siebie zduszony okrzyk i szybko się odwróciła.
Trwała tak w bezruchu i wpatrywała się w omotaną cieniami okolicę. Gorące źródła do których zawitali były otoczone z czterech stron skalnymi, wysokimi półkami więc nie miała jak podziwiać malowniczych widoków. Słońce zaszło, na niebie utrzymywała się różowa, ciemniejąca poświata, a niebo było wyjątkowo bezchmurne.
– Dlaczego się nie myjesz?
Usłyszała plusk zanurzającego się ciała. Odwróciła się i wzięła olejek cytrusowy. Odkorkowała go i wtedy przed nią oparł się Gajeel. Oparł głowę o dłoń i wpatrzył się w nią błyszczącymi w mroku oczami.
– Nie mów, że będziesz się tak na mnie patrzył – wydęła usta dziewczyna.
– Zawsze możesz się odwrócić. Chociaż nie możesz liczyć na to z mojej strony – mężczyzna uśmiechnął się oczami.
Levy zaczerwieniła się i cofnęła się na drugi koniec swojego zbiornika. Nie widziała go, ale miała wrażenie, że jakimś cudem on cały czas ją obserwuje. Szybko umyła się, na wszelki wypadek starając się by było widać jak najmniej. Co prawda w gildii wyzbyła się po części wstydu – tam Erza potrafiła myć się wraz z Natsu i Greyem w jednej wannie. >imo to nie zamierzała tak ostentacyjnie obnażać się przed ciemnowłosym.
– Gajeel – odezwała się, gdy już wypłukała włosy. – Dobrze znasz tą dolinę. Czy...?
– Levy – przerwał jej – Spójrz w górę.
Oparła na łokciach i zadarła głowę. Skały dookoła tworzyły swego rodzaju misę, która okalała ich kąpielisko. Wolna przestrzeń pomiędzy nimi zawierała w sobie jasno-granatowe niebo z wschodzącymi pierwszymi gwiazdami. To niebo zdawało się być zamknięciem owego kamiennego więzienia. Levy poczuła się jakby była w ośrodku owalnego, kanciastego jajka.
– Taki właśnie widok sprawił, że stałem się silniejszy. Metalicana nie potrzebowała gorącej wody do kąpieli, a poza tym nie zmieściłaby się tutaj. Więc samotnie zażywałem kąpieli. Tylko ja i to niebo. Czasem miałem wrażenie, że nie uda mi się stąd wyjść, że zostałem zamknięty w tym miejscu. Ale było w tym coś niezrozumiałego co mnie przyciągało. Przychodziłem więc co noc i szybko te źródła stały się moim ulubionym miejscem ćwiczeń.
Levy milczała. Cały czas nie mogła oderwać wzroku od nieba.
– To nieco inne uczucie, prawda? Wtedy na górze czułaś, że świat przez ogromny, pełen przestrzeni, że wszystko jest na swoim miejscu, wszystko trwa wiecznie. Tutaj jesteś zamknięta i ograniczona. Pomyśl Levy, pomyśl proszę. Możesz zdobyć coś bardzo cennego, ale musisz zrozumieć co czujesz. Jest to konieczne, byś mogła mnie zabić.
Dziewczyna drgnęła i zmusiła swoje mięśnie do ruchu. Rozległ się plusk i całkowicie zanurzyła się w wodzie. Zamknęła oczy i dopiero wtedy wypłynęła na powierzchnię. Przetarła twarz. Magia chwili nie pozwalająca jej oderwać wzroku od nieba przestała ją więzić.
– Co powiedziałeś? – odezwała się po wynurzeniu, a jej dźwięczny głos odbił się od wody i ścian, powielając echem moc jej wypowiedzi.
– Słyszałaś. Dobry pomysł z tym zanurzeniem. Może jednak coś daje czytanie ksiąg.
Levy gwałtownie wstała i wyszła w wody. Gajeel opierał się o brzeg i przypatrywał się jej. Wzięła rozbieg, odchyliła rękę do tyłu i skoczyła. Uderzyła w jego twarde ciało, a pięść wbiła w policzek. Mężczyzna stęknął i wpadł na skały.
Dziewczyna chwyciła go dłońmi za kark i zbliżyła swoją twarz do jego. Gajeel spojrzał na nią z mieszaniną zdziwienia i rozbawienia. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
– Co to miało znaczyć?! Jeśli natychmiast się nie wytłumaczysz to wyjeżdżam. Wyjeżdżam i nie będę chciała cię znać, słyszysz?! – potrząsnęła jego głową.
Zagryzła wargi, gotowa do zadania mu kolejnego ciosu. Była w szoku jakie emocje i brutalność wyzwolił w niej ten mężczyzna. Ale ten szok dawał jej siłę.
– Powiem ci, nie obawiaj się. Musisz znać całą historię, by być w pełni skuteczną. – Gajeel wyciągnął dłonie i zacisnął je na jej karku. Teraz oboje byli uwięzieni w chwytach. Dziewczyna chciała opuścić swoje ręce, ale wiedziała, że nie może. Po raz pierwszy mężczyzna traktował ją jako równą sobie, nie jak słabą osobę, którą trzeba chronić. Nie zamierzała tego zepsuć, mimo że krępowała ją bliskość jego nagiego, ogromnego ciała.
Gajeel wpatrywał się w nią ciemnymi oczami, a ona nie spuszczała wzroku. Tym razem nie przeszkadzało jej jego pełne groźby spojrzenie.
– Smoczy Zabójcy – rozpoczął – są niesamowicie silni i mogą więcej od zwykłego maga. Trenowali od dziecka u boku potężnych nauczycieli. Ich życie nie było łatwe, ale dzięki temu zyskali potęgę. Jednak z tą siłą wiąże się pewne niebezpieczeństwo. Im dłużej używasz magii zabijającej smoki tym bardziej smoczy się stajesz. Po jakimś czasie tracisz kontrolę i zamieniasz się w jednego z nich.
Mężczyzna odczekał aż te słowa dotrą do jego drobnej towarzyszki. Przerażenie zaczęło powoli ogarniać jej twarz. Prześledziła oczami jego twarz i ciało, które było wynurzone z wody.
– Jeszcze nie ma widocznych znaków. – powiedział, a ona odetchnęła. – Ale już raz straciłem kontrolę. Gdy wyspę pogrzebały gruzy po ataku Acnologii ja ustałem na nogach. Zobaczyłem, co się stało z wyspą i z wami i wpadłem w szał. Dopiero gdy Mavis uśpiła wszystkich, ja również oddałem się w objęcia Morfeusza. Dlatego chcę by był ktoś kto będzie w stanie mnie zabić w razie gdybym znowu stracił kontrolę.
Levy milczała, a jej ciało lekko drżało. Słuchała jego słów, słuchała ich tak mocno, jakby spodziewała się, że usłyszy w nich coś innego, odkryje drugie dno.
– Wbrew pozorom Salamander jest zbyt miękki. Widziałem jak walczy. Sumienie nie pozwoliłoby mu mnie zabić. Ty walczysz zaklęciami. Nie musiałabyś do mnie podchodzić, by mnie zranić. – wypuścił głośno powietrze – No, skoro już wiesz to kontynuujmy trening.
Cofnął ramiona. Levy nie drgnęła, jedynie zacisnęła uścisk.
– Nie zgodziłam się, Gajeel. Nie zabiję cię.
Westchnął.
– No tak, powinienem ci to powiedzieć jak już zakończysz trening. Ale wiesz, że nie masz wyboru. Jeśli chcesz chronić tobie najbliższych to musisz być zdolna do pozbawienia mnie życia. Jestem dla nich zagrożeniem.
– Osobą, którą chcę chronić jesteś ty! – krzyknęła, chowając się głębiej w swoich ramionach i zaciskając oczy.
Mężczyzna znieruchomiał. Przez moment słychać było tylko nieprzerwaną muzykę przyrody – wiatr cicho wył między szczelinami skalnymi, woda przelewała się nieprzerwanym strumieniem, a nocne zwierzęta myszkowały w samotności. Ciemność mieszała się w wodą i napierała na zmysły dwójki magów swoimi lepkimi objęciami.
– Otwórz oczy – polecił jej. Levy pokręciła przecząco głową. Jej pewność siebie złamała się; niecodzienność sytuacji, bliskość Gajeela, gorąca woda, napierająca i silna aura tego miejsca zachwiały jej duszą.
– Dziękuję – usłyszała. – Ale zrozum, że polubiłem Fairy Tail. Nie chcę zatracić siebie. Nie chcę by moja dłoń, którą sięgam do twojej twarzy, kiedyś pozbawiła cię twoich przyjaciół.
Ujął jej twarz i uniósł ją w górę. Po policzkach Levy pociekły łzy.
– Nie chcę żebyś umierał. Możesz przestać walczyć. Wtedy nie zamienisz się w smoka.
– Czyżbyś nie znała mnie wystarczająco dobrze? – zaśmiał się gardłowo – Nie porzucę walki, nie będę słabeuszem, który jest zależny od innych.
Levy otworzyła oczy i spojrzała na niego.
– Wziąłeś mnie na trening po to bym trenowała wolę walki. W takim razie gdzie podziała się twoja wola walki? Nie rozumiem, tak bardzo nie rozumiem tego wszystkiego... Ta przestrzeń, to ograniczenie, sen, twój gniew, twój spokój i tęsknota. Powiedz mi. Powiedz mi, bo nie znoszę niewiedzy.
Gajeel pochylił się i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
– Sprawię byś zrozumiała wszystko. To nie będzie przyjemne... Ale poznasz samą siebie. Chodź.
Mężczyzna wstał i wyszedł z wody. Levi półprzytomnie śledziła jego ruchy. Zaczął się ubierać, a ona dopiero zorientowała się, że przygląda się jego pośladkom. Szybko odwróciła wzrok. Opuściła gorące źródła i po omacku znalazła swoją torbę. Oddaliła się od ciemnowłosego i zrzuciła mokrą bieliznę. Szybko przebrała się i podeszła do Gajeela.
Bez słowa wrócili do domu. Tym razem nie biegiem, a spacerem. Oboje mieli sporo do przemyślenia, bo żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu wydarzeń.
Po powrocie Levy rozwiesiła mokre ręczniki, a Gajeel wymienił wypalone świece.
– Zjesz coś najpierw? – ciemnowłosy wręczył jej bułkę i pokrojony kozi ser. Przyjęła, chociaż nie była głodna. Mimo że jedli nad ranem, nadmiar emocji skutecznie zniwelował chęć spożycia posiłku. W końcu były ważniejsze sprawy.
Gdy skończyli, Gajeel zbliżył się do niej.
– Nie miej mi tego za złe – powiedział i dotknął dłonią jej czoła. Nim zdążyła się zorientować, osunęła się na ziemię. Ujął jej drobne ciało i położył na łóżku. Usiadł obok.
– Nie wiem, co się teraz stanie w twojej głowie i nie mam na to wpływu. Nie usłyszysz mojego głosu, nie będę mógł cię poprowadzić. Wyjdź z tego cała, mała kobieto. Udowodnij mi, że dobrze wybrałem.
x X x
cdn.
Pisz co chcesz, to Ty jesteś autorem ;)
OdpowiedzUsuńCo do przedostatniego zdania, to chyba tam miało być ciała? A i gdzieś znalazłem "gdy" bez przecinka. To takie tam błędy :D
Chociaż moje sokole oko, je dostrzega.
Ciekawe i czekam na więcej :D
cała - jest dobrze ;)
UsuńDzisiaj się dowiedziałam, że przed ,,iż" stawia się przecinek... rany, ortografia mnie kiedyś wykończy